Trudny rok Nintendo
Zarówno zeszły, jak i obecny.
Nintendo w coraz większych kłopotach. Nieubłaganie zbliża się moment rozliczenia całego roku fiskalnego (okres od 1.04.2013 do 31.03.2014), a początek roku okazał się dobrą okazją do zmiany totalnie nierealnych oczekiwań finansowych. Cięcia są drastyczne, sami zobaczcie:
- Oczekiwana sprzedaż Wii U: 2,8 mln (z 9 mln)
- Oczekiwana łączna sprzedaż gier na Wii U: 19 mln (z 38 mln)
- Oczekiwana sprzedaż 3DS-a: 13,5 mln (z 18 mln)
- Oczekiwana łączna sprzedaż gier na 3DS-a: 66 mln (z 80 mln)
- Strata netto: 25 mld JPY [ok. 239 mln USD] (zamiast 50 mld JPY zysku)
Zanim zacznę się pastwić na Wii U, parę słów na temat przenośnej konsoli Nintendo. W zeszłym roku 3DS otrzymał masę świetnych premier, zarówno dla graczy japońskich, jak i zachodnich. Plan zakładający sprzedaż pięciu milionów konsol prawie się udał, ale to wciąż wynik gorszy od tego z 2012 roku (prawie 5,5 mln). Tytuł najlepiej sprzedającej się konsoli na rynku amerykańskim także trafił do Nintendo, ale premiera next-genów popsuła szyki i, jak przyznają władze firmy, sprzedaż w okresie świątecznym rozczarowała. W Europie 3DS radzi już sobie słabiej, tradycyjnie problemem w dokładnej ocenie jest brak zunifikowanych badań rynku.
A Wii U… cóż. Kilka premier w drugiej połowie roku dało jakąś nadzieję na niezłą sprzedaż przynajmniej w Japonii, jednak ostatnie dane zwiastują powrót do żałosnych kilkunastu tysięcy sztuk tygodniowo. Iwata i spółka i tak powinni być wdzięczni Sony za opóźnienie startu PS4 – w przeciwnym wypadku sytuacja mogła być dużo gorsza. W USA Wii U miało całkiem niezły grudzień, ale o równorzędnej konkurencji dla Xboxa One/PS4 czy nawet Xboxa 360 nie mogło być mowy. W Europie… tak, zgadliście – Wii U praktycznie nie istnieje.
Najbardziej zastanawia mnie, co może w tej sytuacji zrobić Nintendo. Przenośny 3DS wciąż radzi sobie nieźle, ale nie jest w stanie zrekompensować ogromnych strat ponoszonych przez słabą sprzedaż Wii U. A w tym roku może być gorzej, bo najlepszy dla Nintendo rynek japoński powoli zaczyna się nasycać, a premiera PS4 zepchnie 3DS-a na dalszy plan.
Mocną stroną Japończyków jest robienie dobrych gier. Niestety, wymaga to dużych nakładów, a przejście w erę HD spowodowało sporą zadyszkę w wewnętrznych studiach. O ile 3DS będzie wspierany także przez zewnętrznych deweloperów (szczególnie na rynku japońskim), tak Wii U musi polegać niemal wyłącznie na grach od Nintendo. I tak przez pół roku posiadacze konsoli będą zmuszeni zadowolić się nowym Donkey Kongiem oraz Mario Kart 8 (który też może zaliczyć obsuwę).
A co z Wii U? Ze względu na obniżkę cen tracą na każdej sprzedawanej konsoli, wydają także znaczne środki na produkcję gier, które z powodu małej bazy graczy odnotowują kiepskie wyniki. W dodatku. zanim next-geny rozkręciły się na dobre, zewnętrzni wydawcy postanowili niemal całkowicie zignorować konsolę Nintendo. Inwestycja w gry wydaje się najbardziej sensowna, ale patrząc na nieudolność w utrzymaniu planu wydawniczego, mogą być to pieniądze wyrzucone w błoto (zresztą nowe Mario w 3D i odświeżona Zelda nie pociągnęły zbytnio konsoli). Kasowanie projektu i praca nad czymś zupełnie nowym – także ogromne koszty. Może trzeba pozbyć się kosztownego pada i dorzucać do zestawów zwykły kontroler?
Fani big N pewnie zaraz mnie zjedzą, ale ja naprawdę wolałbym, żeby ktoś zaryzykował i przekształcił Nintendo w firmę produkującą wyłącznie gry. Z tym samym poziomem dopracowania, bez mikropłatności i premierowych DLC, z nastawieniem na dobrą zabawę. Mając taki potencjał ciekawych serii i utalentowanych twórców, jestem przekonany, że poradziliby sobie lepiej niż SEGA.
Czekam na Wasze zdanie – co zrobilibyście na miejscu prezesa Nintendo?