„Kwaśne” czwartki z DJ #39
Commodore, i koniec lat osiemdziesiątych.
Każdy kto kiedyś był w posiadaniu C64, wie dobrze, co po wpisaniu magicznego RUN i zatwierdzeniu go klawiszem RETURN ukazywało się na ekranie telewizora. Jakieś znaczki i dziwne krzaczki prawda? Były one obrazkiem dosyć częstym, i po jakimś czasie nie dziwiły zbytnio lub wcale.
Po tym chwilowym bałaganie, ekran zalewała czerń, po to aby z jeszcze większą siłą przerwać tą tajemniczą nicość mogło intro lub cracktro. W głośnikach rozbrzmiewała skoczna muzyka, a na ekranie leciały „scrolle”. Generalnie działa się magia. Jedni byle szybciej uderzali ile sił w łapach w „spację”. Inni, tacy jak ja analizowali to co się działo.
Od tego się zaczęło, jeśli mam być szczery. Grupa Ikari, i rok ’88, otwierało moją ulubioną grę, Micro-Prose Soccer. Spędziliśmy z bratem w niej chore ilości godzin, które to spokojnie można mierzyć w tonach ;)
Tak oto zrodziła się fascynacja sceną, muzyką, i tym jak do gry dokleić swoje trzy grosze, kombinując w assemblerze…