Nowa generacja… mikropłatności?
Microsoft posunął się o jeden krok za daleko.
Stała się rzecz bardzo niedobra. Oto jeden z najlepiej ocenianych tytułów startowych na konsole nowej generacji – Forza Motorsport 5, staje się pierwszym przykładem, w którym twórcy implementując mechanizmy mikropłatności przeciągają strunę zbyt mocno. Głosy niezadowolenia i protestu milkną jednak w gorączce szału next-genowego. Pora powiedzieć, jak jest.
Zanim zabawię się w odkrywającego prawdę Mariusza Max Kolonko, dla jasności przekazu – nie, nie miałem jeszcze okazji przekonać się na własnej skórze o działaniu opisywanych mechanizmów. Po tym co zobaczyłem, przeczytałem i wyszukałem w odmętach sieci jestem pewien, że nigdy nie kupię tej gry. Wam zresztą radzę zrobić dokładnie tak samo. W czym rzecz?
W marcu pisałem tak:
Jeśli dana produkcja jest zaprojektowana w taki sposób, że płacąc pełną cenę otrzymujemy kompletny produkt, który możemy bez żadnych ograniczeń skończyć i wymaksować, to kompletnie mnie nie obchodzi, czy dana gra zawiera mikrotransakcje.
Swojego zdania w tej kwestii nie zmieniłem. Ale krew mnie zalewa, gdy patrzę na to, co Microsoft i Turn 10 wyczyniają w piątej części Forzy. Poprzednie odsłony także miały mechanizmy mikropłatności. Były to jednak nieinwazyjne przyspieszacze, kierowane przede wszystkim do casuali, którzy inwestując niewielkie kwoty chcieli skrócić sobie czas gry potrzebny do zdobycia środków na drogie samochody.
Forza była (niestety – trzeba już chyba użyć czasu przeszłego) przejrzystą platformą społecznościową wokół której gromadzili się entuzjaści spalonej gumy i głębokich dźwięków z silników V12.
Dużą rolę odgrywał w tym dom aukcyjny, na którym można było sprzedawać samochody, malowania czy ustawienia tuningu. Wszystko było regulowane przez wewnętrzną ekonomię gry – twoja praca była warta tyle, ile ktoś był w stanie za nią zapłacić.
Grafika i model jazdy to najjaśniejsze punkty nowej Forzy. Tym bardziej szkoda, że grę psują mechanizmy mikropłatności.
Mechanizm dobrze funkcjonował od kilku odsłon i w przeważającej liczbie opinii był uznawany za zaletę w poszczególnych częściach. Powodu, dla którego został usunięty w najnowszej odsłonie chyba tłumaczyć nie muszę. Zresztą, nawet jeśli nie interesuje was wymiana wirtualnych samochodów z innymi graczami, to i tak nie unikniecie frustracji związanej z mozolnym zdobywaniem gotówki na nowe maszyny. Wystarczy zobaczyć, jakie zmiany niesie ze sobą Forza 5:
- Wspomniany wcześniej brak domu aukcyjnego
- Brak nagród w postaci samochodów – za turnieje/wyścigi/zdobywanie poziomów otrzymujemy tylko gotówkę
- Brak mechanizmu entuzjasty marki (co wiązało się z darmowymi częściami do samochodów)
- Brak możliwości testowania samochodów
- Brak możliwości odsprzedawania samochodów wewnątrz gry
- Astronomiczne ceny najdroższych pojazdów (w stosunku do zdobywanej gotówki)
- DLC w dalszym ciągu wymaga zdobycia pokaźnej gotówki do odblokowania dodatkowych samochodów
Wszystkie te zmiany są „zachętą” do korzystania z mikropłatności. Wydając 249 zł (pomijam już inwestycję w samą konsolę) otrzymujemy grę, w której przez cały czas wyświetla się napis „naciśnij Y, by zdobywać poziom szybciej”, a wszystkie ceny pojazdów są podane w obu walutach. Kosztujący 6 000 000 $ bolid F1 Lotusa będzie wymagał ogromnego samozaparcia i finalnie powtarzania w kółko wyścigu, w którym w najkrótszym czasie otrzymujemy najwięcej pieniędzy.
Forza 4 | Forza 5 | |
---|---|---|
Liczba aut | ok. 500 | ok. 200 |
Liczba tras | 26 | 14 |
Dom aukcyjny | jest | brak |
Kluby samochodowe | są | brak |
Driveatar | brak | jest |
Wyścigi w nocy | brak | brak |
Zmienna pogoda | brak | brak |
Next-genowa odsłona przynosi lepszą grafikę i usprawnienia chmury, jednak zawartość jaką otrzymujemy jest mniejsza od poprzedniej części. Dodatkowo dalej w Forzie brakuje wyścigów w nocy i zmiennych warunków pogodowych.
Zresztą słowo mikropłatności jest tutaj trochę nie na miejscu. Zakup najdroższego pojazdu w grze – bolidu F1 Lotusa to wydatek (trzymajcie mnie!) ok. 175 zł!. Twórcy nawet ustosunkowali się do tych horrendalnych cen, oto ich wytłumaczenie:
„(…) naszym celem jest stworzenie ekskluzywności naprawdę elitarnych aut. W związku z tym, najdroższe samochody w Forzie 5 kosztują zdecydowanie więcej tokenów, w porównaniu z ceną wyrażoną w walucie zdobywanej w grze. (…) Teraz ceny tokenów są zrównane z walutą wewnątrz gry. Ci, którzy chcą wydać więcej prawdziwej gotówki na ekskluzywne samochody mają taką możliwość, nie będą jednak deprecjonować ciężkiej pracy osób, które zdobyły te samochody ścigając się i zdobywając walutę wewnątrz gry. Tak czy inaczej drogie samochody będą naprawdę rzadkie.”
Panowie z Turn 10 może powinni zająć się innym gatunkiem gier (może MMO? Grind i rzadkie przedmioty – pasuje jak ulał…)? Bo mi wydawało się, że kupując grę wyścigową chcę poczuć namiastkę tego, jak to jest prowadzić wyjątkowe samochody, z których większość w życiu pewnie nawet na własne oczy nie zobaczę. W takich grach nie chodzi przecież o nudny tryb kariery, szybko powtarzające się trasy czy frustrujący tryb multiplayer.
Dlaczego więc mami się nas jakimiś bzdurnymi tekstami o ekskluzywności, skoro i tak wycięto dom aukcyjny? Dlaczego wydając 250 zł mamy być zmuszani do kilkudziesięciogodzinnego grindu? Dlaczego tak mało recenzji gry wspomniało o tak istotnym aspekcie rozgrywki?
Jeśli ostatnim bastionem patrzenia przychylnym okiem na Xboxa One była dla Was Forza, to chyba pora pozbawić się złudzeń. Ja głosuję portfelem – nawet, jeśli kiedyś pojawi się w moim domu nowa konsola Microsoftu, to Forza 5 w jej napędzie z pewnością się nie pojawi.