Ouya wystartowała – czy tak miało być?
Rzeczywistość kontra ambitne założenia twórców.
W zeszłym roku na temat konsoli Ouya rozpisywali się niemal wszyscy. Koncept sprzętu niezależnego, w dodatku za niecałe 100 dolarów, na który może tworzyć każdy, spodobał się ludziom tak bardzo, że za pośrednictwem Kickstartera zgromadzono na ten projekt ponad 8,5 miliona dolarów. Minęło kilka pracowitych miesięcy dla ludzi z Ouya i na zakończonych w zeszłym tygodniu targach GDC w San Francisco odbyła się (pra)premiera konsoli.
Ludzie, którzy wsparli finansowo projekt na Kickstarterze otrzymują już limitowane wersje swoich konsol, do oficjalnej sprzedaży produkt trafi jednak dopiero 4 czerwca. Internet został już więc zalany pierwszymi opiniami na temat sprzętu – pytanie tylko jak rzeczywistość ma się do ambitnej wizji przedstawianej w promocyjnym filmie na Kickstarterze?
Wykonanie samej konsoli i specyfikacja
Okazuje się, że jak to w życiu, nie wszystko jest piękne i kolorowe. Z rzeczy pozytywnych – niemal wszyscy nabywcy sprzętu są pozytywnie zaskoczeni jakością wykonania obudowy. Konsola wygląda co prawda nieco inaczej niż na pierwszych wizualizacjach, ale aluminiowa obudowa w wersji sklepowej ma być jaśniejsza i będzie bardziej przypominać oryginalny kolor aluminium. Elementy wykonane z metalu mieszają się z plastikiem i kilkoma śrubkami, ale o tandetnej zabawce nie może być mowy.
Kształt oraz rozmiar obudowy udało utrzymać się zgodnie z założeniami projektu, dlatego gracze przyzwyczajeni do wielkich konsol doznają szoku widząc maleńkie urządzenie wielkości kostki Rubika. W dużej mierze jest to zasługa mobilnego chipu Nvidia Tegra 3, którego przeznaczeniem są przecież telefony i tablety. Dla młodej firmy dużym sukcesem było na pewno wynegocjowanie korzystnych stawek za ten najdroższy komponent konsoli, która ma być przecież sprzedawana za jedyne 99$.
Postęp technologiczny w mobilnych sprzętach jest tak dynamiczny, że niemożliwa jest aktualna ocena maksymalnych możliwości grafiki z Tegry 3. Póki co chodzą na niej nawet najbardziej zaawansowane graficznie gry (jak Real Racing 3). Warto podkreślić, że Ouya jest wyposażona w podkręconą wersję tego układu, którą można znaleźć m.in. w telefonie HTC One X+. Szkoda tylko, że nie postawiono na chip z nowocześniejszą architekturą Cortex A15, która znacznie polepszyła możliwości nowych procesorów i układów graficznych.
No i jeszcze mała ciekawostka – Ouya wspiera najnowszy Bluetooth 4.0, który jest znacznie oszczędniejszy od starej wersji 2.1, którą znajdziemy w konsoli PlayStation 4.
Oficjalna specyfikacja konsoli:
- System Android 4.1 Jelly Bean
- Chip mobilny Nvidia Tegra 3 T33
- RAM: 1 GB
- 8GB wbudowanej pamięci flash
- Złącza: HDMI/Ethernet/USB 2.0
- WiFi 802.11 b/g/n
- Obsługa rozdzielczości HD, w tym 1080p
- Bluetooth 4.0
Zobacz listę wszystkich gier na konsolę Ouya.
Przeciętny kontroler i mozolny interfejs
Tyle samo dobrego nie można już powiedzieć o kontrolerze. Wygląda jak połączenie pada od Xboxa 360 oraz dwóch generacji Dual Shocka – z PS3 i PS4. Niestety praktycznie wszyscy podkreślają, że pad jest dużo gorszy od całej „konkurencji”. Nie powala jakością wykonania, przyciski potrafią się zaklinować w obudowie, gałki – choć gumowane, nie są wklęsłe, na domiar złego wielkie triggery także nie są ani funkcjonalne, ani poręczne.
W konsoli za 99$ trudno spodziewać się niesamowitego kontrolera, ale z drugiej strony sprzedawany oddzielnie kosztuje aż 49$, co wydaje się kompletną pomyłką za to, co otrzymujemy. Tym bardziej, że oprogramowanie obsługujące pada także wymaga kilku istotnych szlifów, gdyż obecny input lag bardzo utrudnia sterowanie w bardziej dynamicznych produkcjach.
Na otarcie łez pozostaje możliwość skorzystania z pada od PlayStation 3, po uprzednich modyfikacjach w oprogramowaniu Androida.
Najbardziej zawodzi interfejs. Wersja z konceptu konsoli była znacznie bardziej przejrzysta i uporządkowana. W ostatecznym oprogramowaniu otrzymaliśmy prostą planszę z czterema sekcjami:
- „Play” to chaotyczna i niemożliwa do zorganizowania lista gier zainstalowanych na dysku konsoli.
- „Discover” to po prostu sklep z grami. Niestety bez istotnych informacji na temat samych gier. Wewnątrz można znaleźć listę podzieloną na gatunki gier oraz zakładkę „Sandbox”, w której znajdą się nowo wypuszczone produkcje. Jeśli dana gra zbierze wystarczająco dużo dobrych opinii, automatycznie trafi do głównej zakładki sklepu.
- „Make” to sekcja dla deweloperów, która zawiera wskazówki dotyczące tworzenia gier, umożliwia także testowanie kolejnych wersji swojej produkcji.
- „Manage” to typowa dla Androida sekcja ustawień.
Koncept sam w sobie może nie jest zły, ale patrząc na bardzo okrojoną funkcjonalność i przede wszystkim strasznie powolne działanie systemu, trudno o wielkie zachwyty. Duża liczba niedoróbek była dopuszczalna na etapie bety, ale ludzie, którzy wpłacili pieniądze na projekt mają prawo czuć się rozczarowani, czy wręcz oszukani.
Gry – jakieś są
Na koniec rzecz bezsprzecznie najważniejsza. Zawsze powtarzam, że każda konsola, nie wiadomo jak zaawansowana technologicznie (patrz PS Vita) bez odpowiedniej biblioteki gier jest po prostu bezużyteczna. Dostarczenie odpowiedniej liczby gier na premierę od zawsze było wielkim wyzwaniem, z którym nie mogą sobie poradzić nawet najwięksi producenci sprzętu. Jak sobie poradziła mała, niezależna firma?
Cóż, nie jest najlepiej. Z bardziej znanych tytułów otrzymujemy Final Fantasy III… i to właściwie tyle. Reszta to zbiór bardzo prostych, lepszych lub gorszych gierek, które w większości wypadków wyglądają o wiele gorzej od współczesnych produkcji mobilnych. Najbardziej boli brak dostępu do Google Play, a aplikacje wgrane na sztywno po zrootowaniu konsoli nie wyświetlają się poprawnie. Według najnowszych doniesień użytkowników i deweloperów, znacznie łatwiej jest przeportować grę z konsoli Ouya na tablety i smartfony, niż na odwrót. Może jestem naiwny, ale szczerze liczyłem na to, że biblioteka tytułów będzie znacznie większa i dostaniemy dużo portów z przenośnych urządzeń z Androidem.
Sytuację ratują jeszcze emulatory, które Ouya posiada w standardzie. W tej chwili można pograć w gry z takich konsol jak NES, SNES, Game Boy i Atari 2600. Wkrótce dojdzie także emulator Commodore 64, co pokazuje, że konsola może być atrakcyjna dla fanów retro gamingu. Ponadto, twórcy bez przeszkód dopuszczają do swojego sklepu także inne emulatory, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by wkrótce pojawiła się obsługa kolejnych sprzętów.
Sporym ograniczeniem dla potencjalnych kupujących może być także brak infrastruktury sieciowej. Z jednej strony nie mamy całej masy społecznościowych pierdół, jakie wciskają nam duzi producenci sprzętu, ale brak jakiegokolwiek systemu osiągnięć, list przyjaciół, zaproszeń do gier może być uciążliwy. Ludzie z Ouya potwierdzili już, że tego typu usługi nie będą dostępne w dniu sklepowej premiery.
Nie wszystko złoto, co się świeci?
Zebrałem dla Was te wszystkie informacje w konkretnym celu. Postawcie się w roli osoby, która po obejrzeniu promocyjnego filmu na Kickstarterze z ochotą wpłaciła swoje 100$ i z niecierpliwością czekała na dostawę konsoli, która miała być inna niż wszystkie. Otrzymała co prawda nieźle wykonaną konsolę, niestety z mozolnym, niedopracowanym oprogramowaniem i bez interesującej biblioteki gier. To tylko pokazuje jak długi i kosztowny jest proces projektowania nowej konsoli, kontrolera, interfejsu i wszystkiego co z tym związane. Mam wrażenie, że mimo ogromnego wsparcia finansowego od ludzi, w ostatecznym rozrachunku twórcy tego nie udźwignęli.
Na koniec zostawiam Was z podsumowaniem przetłumaczonym z recenzji pochodzącej z portalu TheVerge, który nie pozostawił na konsoli suchej nitki:
Za 99$, wszyscy którzy wsparli finansowo Ouyę na Kickstarterze, mimowolnie zapisali się na beta-testy konsoli do gier. Może nawet alfa-testy. Jest to produkt z kilkoma dobrymi pomysłami i dość obiecującą przyszłością, ale obecnie jest oddalony o lata świetlne od produktu, na który warto wydać pieniądze. Nawet jeśli koncept jest dobry, wykonanie już nie. Kontroler wymaga pracy, interfejs to jeden wielki bałagan i czy wspomniałem już, że nie wiadomo, co w ogóle zrobić z tym sprzętem? Nawet nie jestem przekonany, czy sam koncept jest dobry. Jest mnóstwo ciekawych gier na Androida, ale obecnie niewiele z nich dobrze współpracuje z kontrolerem i jeszcze mniej wygląda dobrze na telewizorze.
David Pierce – TheVerge.com
P.S. W Internecie pojawiła się już odpowiedź ludzi z Ouya na zarzuty ze strony dużych amerykańskich serwisów technologicznych. Przedstawiciele firmy twierdzą, że konsola wciąż znajduje się we wstępnej fazie i w ciągu najbliższych tygodni celem jest przetestowanie eko-systemu i doszlifowanie pewnych funkcjonalności przed sklepową premierą. Oto co powiedzieli serwisowi GameIndustry.biz:
„Recenzenckie egzemplarze Ouyii będą dostępne w pierwszej połowie maja – tak, by portale mogły zrecenzować bardziej kompletne doświadczenia dla klienta i przygotować swoje artykuły na czas przed czerwcową premierą. Żeby była jasność – nie wysyłaliśmy żadnych egzemplarzy do recenzji dla prasy. Wszystkie recenzje, jakie możecie przeczytać w Internecie pochodzą z dostawy dla ludzi, którzy wsparli nas na Kickstarterze”.
Tylko czy przypadkiem nie chodziło o to, aby ludzie z Kickstartera byli uprzywilejowani? Dlaczego ludzie, którzy zaryzykowali swoimi pieniędzmi inwestując w koncept konsoli mają być traktowani jak klienci drugiej kategorii? Te pytania pozostają niestety bez odpowiedzi.