Cześć Wam wszystkim!
Dobrze wiecie, że jestem fanem wszystkiego, co nie koniecznie jest mainstreamowe. Właśnie dlatego Dishonored postanowiłem potraktować inaczej – wyjątkowo oprócz kolejnego docinka serii Grać czy nie?, możecie przeczytać dodatkowo ten tekst – taki bonus dla Was.
Pomyśl chwilę, a będzie ciekawie
Czasami mamy wrażenie, że twórcy gier mają problemy z tworzeniem nowych ciekawych marek, bo przecież tyle już zostało powiedziane, prawda? Mimo to, studio Arkane udowadnia nam, że wystarczy tylko chcieć i tworzy coś, co jest bogatym w składniki koktajlem… Wyczujemy w nim wiele ciekawych smaków, trochę z Half- Life’a szczyptę Bioschock’a, wyrafinowany smak Thief’a bądź DeusEx’a a wszystko to razem podane w ciekawej odmianie piaskownicy. Dishonored to coś więcej niż gra… to magia w najczystszej postaci, praktycznie niczym nie skażonej.
Legenda… kiedyś byłbym z niej dumny…
Postać, w którą się wcielamy to niejaki Corvo Attano – ochroniarz cesarzowej i ulubieniec jej córki, Emily, o czym będziemy mogli przekonać się na samym początku – jesteśmy faktycznie kimś wyjątkowym, natomiast mało wiadomo o tym, czym się zajmowaliśmy wcześniej. Znany jest nam pewien fakt – jesteśmy legendą.
Archipelag wysp i gdzieś pomiędzy nimi majacząca stolica – Dunwall. Od samego początku wszystko jest nie tak, jak być powinno. Nasz powrót z tajemniczej misji oraz spotkanie z cesarzową przebiega pomyślnie, aż do momentu jej nagłej i jakże niespodziewanej śmierci, w którą jesteśmy uwikłani i co gorsza odpowiedzialni za to, co się stało… Zamordowanie cesarzowej oraz uprowadzenie Emily to dla nas trochę za dużo. Czas, aby pomysłodawcy intrygi poznali konsekwencje swych czynów…
Szczury, śmierć, cisza i my …
Okazuje się, że mamy tajemnicze wsparcie i komuś bardzo zależy na tym, abyśmy nie zgnili w tej podłej zapleśniałej celi. I tak oto w przytłaczającej ilości znaków zapytania pojawia się pytanie kto i dlaczego nas potrzebuje. Ucieczka z więzienia to tylko namiastka tego, co czeka nas później. Z misji na misję poznajemy naszych sojuszników oraz likwidujemy tych, którzy z punktu widzenia Lojalistów – tak nazywają siebie nasi nowi przyjaciele – są z pewnych względów niewygodni. I zostańmy może na chwilę w sferze umiejętnego i jakże wyszukanego przez nas samych stylu likwidacji tych, którzy ośmielą stanąć nam na drodze ku zwycięstwu „dobra” nad złem.
Sposobów oraz możliwości unicestwiania jest sporo, od przywoływania szczurów, po zaginanie czasoprzestrzeni i likwidację gości w iście „Matrix’owym” stylu. To jak i czy w ogóle będziemy pozbywać się napotykanych wrogów w pełni zależy od nas, gra niczego nam nie narzuca mamy absolutnie wolną rękę. Ulepszanie zdolności naszego bohatera odbywa się stopniowo, dzięki runom które porozrzucane są w różnych, raczej łatwo dostępnych miejscach. Natomiast kościane krzyże to jakby amulety, które można aktywować w dowolnej chwili – kiedy sytuacja tego wymaga. Z drugiej strony, nie musimy przelewać krwi podczas naszej przygody i grę można przejść „po cichu”, wtedy wymienione wcześniej wspomagacze mogą zostać wykorzystane w odmienny sposób. Gdybyśmy jednak zmienili zdanie, to nie spodziewajmy się arsenału rodem z innych „efpeesowych” produkcji. Broń biała, która ogranicza się tylko do sztyletu – miecz oraz pistolet. Najpotężniejszą bronią jest jednak nasza fantazja, w którą wpleciemy moce oraz zdolności naszego bohatera.
Ślepcy w gry nie grają
Gra faktycznie prezentuje nigdzie wcześniej niespotykany styl graficzny, co tylko potęguje wrażenie, że obcujemy z czymś dziwnym, innym. Mamy wrażenie, że zimne jak lód środowisko wielorybników, u których ciężko o emocje, jest czymś nienaturalnym ale tak właśnie ma być – wszędobylska znieczulica i strach przed wszystkim, co nie znane jest ukazane idealnie.
Ślepcy w gry nie grają, szczera prawda. ale w tej chwili nasuwa się pytanie – czymże jest gra bez przekazu i klimatu oraz całej tej magicznej otoczki? Magii, którą trudno zobrazować słowami czy kolorami? Jeżeli potraficie tak szczerze, z ręką na sercu sami przed sobą odpowiedzieć na to pytanie i uważacie, że walory wizualne nie są najważniejsze, to Dishonored jest dla Was.
Komentarze (33)
Pierwszy !
A tak na serio...gra jest zacna i warta uwagi oraz każdego grosza wydanego na nią...świat jest na swój sposób przepiękny i porywający, a postać głównego bohatera która jest "niby niema" jest postacią w którą można się wczuć od samego początku...mimo że jeszcze nie grałem to zamierzam kupić jak tylko skończę zabawę z Ni No Kuni...
Obok obu części Bioshock'a, to jedna z najlepszych pozycji spod znaku Steampunka jaka wyszła na PS3. Ta gra zabija wylewającym się z ekranu klimatem, a wykreowana przez twórców artystyczna wizja brudnego i mrocznego świata Dunwall, jest zadziwiająca i chol**nie wciągająca...
Polecam nie tylko fanom Deus'a i Bio - kilkanaście godzin świetnego i kreatywnego gameplayu zapewnione...
A póki co, czas wracać do obcowania z Ni No Kuni :)
tego NNK to zazdraszczam :) ja nie kupiłęm specjalnie bo mam nowiutkie Darksiders 2 więc jak zakupie NNK to D2 zostanie przykryte kurzem :D a tego nie chcę ...
Jak włożyłem w czwartek wieczorem płytę z grą, tak póki co nie opuściła napędu. Kurcze - animacje i ogólny desing są bajeczne, a muzyka cudowna...
Ojj popieram...ja też gram od czwartku ( all hail preorder on muve ) i gra jest miodna...niestety w weekend nie dałem rady praktycznie w ogóle pograć ponieważ dziołcha dopadła się do konsoli i nie chciała oddać pada xD
Wracając do Dishonored i całego GCN...miło się to ogląda i w ogóle, a dodanie dłuższego tekstu tez było miłym zaskoczeniem. Wg. mnie powinniście właśnie tak prowadzić dalej ten program. Miło jest przeczytać coś jeszcze o danej grze po czym obejrzeć filmik w waszym wykonaniu :)
Może zróbcie znowu "łapankę" ale tym razem na jakiś dwóch ludzi którzy będą na waszym blogu pisali jakieś teksty ? :D
A ja właśnie żałuję, że nie kupiłem Kolekcjonerki :( może uda się wyrwać chociaż samą księgę, bo czytanie tego na ekranie TV, trochę nie teges...
Też poluje na księgę XD to jest coś wypasionego i muszę to mieć...a teraz jest nawet możliwośc kupienia Soundtrack'a z NNK za 20Euro...
Soundtrack jakkolwiek jest porywający i brzmieniowo "pieści ucho" ;) to trochę drogawo wychodzi - wolę polować na księgę, ale kto wie - może i on dołączy do kolekcji (chciałbym)...
nie wiem czy to jest możliwe aby w każdą niedzielę raczyć Was takim tekstem plus materiałem wideo ale obiecuje, że co jakiś czas będę Wam robił taki niespodzianki ;)
Pierwszy !
A tak na serio...gra jest zacna i warta uwagi oraz każdego grosza wydanego na nią...świat jest na swój sposób przepiękny i porywający, a postać głównego bohatera która jest "niby niema" jest postacią w którą można się wczuć od samego początku...mimo że jeszcze nie grałem to zamierzam kupić jak tylko skończę zabawę z Ni No Kuni...
Obok obu części Bioshock'a, to jedna z najlepszych pozycji spod znaku Steampunka jaka wyszła na PS3. Ta gra zabija wylewającym się z ekranu klimatem, a wykreowana przez twórców artystyczna wizja brudnego i mrocznego świata Dunwall, jest zadziwiająca i chol**nie wciągająca...
Polecam nie tylko fanom Deus'a i Bio - kilkanaście godzin świetnego i kreatywnego gameplayu zapewnione...
A póki co, czas wracać do obcowania z Ni No Kuni :)
tego NNK to zazdraszczam :) ja nie kupiłem specjalnie bo mam nowe Darksiders 2 więc jak zakupie NNK to D2 zostanie przykryte kurzem :D a tego nie chcę ...
Jak włożyłem w czwartek wieczorem płytę z grą, tak póki co nie opuściła napędu. Kurcze - animacje i ogólny desing są bajeczne, a muzyka cudowna...
Ojj popieram...ja też gram od czwartku ( all hail preorder on muve ) i gra jest miodna...niestety w weekend nie dałem rady praktycznie w ogóle pograć ponieważ dziołcha dopadła się do konsoli i nie chciała oddać pada xD
Wracając do Dishonored i całego GCN...miło się to ogląda i w ogóle, a dodanie dłuższego tekstu tez było miłym zaskoczeniem. Wg. mnie powinniście właśnie tak prowadzić dalej ten program. Miło jest przeczytać coś jeszcze o danej grze po czym obejrzeć filmik w waszym wykonaniu :)
Może zróbcie znowu "łapankę" ale tym razem na jakiś dwóch ludzi którzy będą na waszym blogu pisali jakieś teksty ? :D
A ja właśnie żałuję, że nie kupiłem Kolekcjonerki :( może uda się wyrwać chociaż samą księgę, bo czytanie tego na ekranie TV, trochę nie teges...
Też poluje na księgę XD to jest coś wypasionego i muszę to mieć...a teraz jest nawet możliwośc kupienia Soundtrack'a z NNK za 20Euro...
Soundtrack jakkolwiek jest porywający i brzmieniowo "pieści ucho" ;) to trochę drogawo wychodzi - wolę polować na księgę, ale kto wie - może i on dołączy do kolekcji (chciałbym)...
nie wiem czy to jest możliwe aby w każdą niedzielę raczyć Was takim tekstem plus materiałem wideo ale obiecuje, że co jakiś czas będę Wam robił taki niespodzianki ;)
Bohater nazywa się Corvo Attano... ;)
poprawione :)
Bohater nazywa się Corvo Attano... ;)
poprawione :)
Jako wielki fan skradanek, uważam, że miniony rok był prawdziwym karnawałem dla wielbicieli rozgrywki w stylu low-profile, czy stealth i jakkolwiek oddać trzeba honor :) DISHONORED - która jest fajną grą - ale dla mnie najlepszą grą tego typu było dla mnie MARK OF THE NINJA...
Dla lubiących poczytać i tym, którym spodobał się specyficzny klimat świata przedstawionego w DISHONORED polecam "Wieki światła" Iana R. MacLeoda (i kontynuacje) - dyskutowałem o grze z moim znajomym a właściwie o "Lodzie" Dukaja i nagle nas olśniło, że w DISHONORED widać liczne inspiracje twórczością MacLeoda i nie ma bata, twórcy musieli znać to uniwersum. Masa punktów stycznych (eter / tran), quasi-wiktoriański steampunk i temu podobne. Tak więc, jeśli czujecie po grze niedosyt klimatu, to polecam.
Miniony rok był prawdziwym karnawałem dla wielbicieli rozgrywki w stylu low-profile i stealth, i jakkolwiek DISHONORED było naprawdę bardzo fajne, to dla mnie najlepszą skradanką 2012 (i w sumie kilku ubogich lat) było MARK OF THE NINJA.
Wszystkim, którzy po rozgrywce w DISHONORED czują pewien niedosyt a przy okazji lubią sobie poczytać, polecam powieść "Wieki światła" Iana R. MacLeoda (oraz jej kontynuacje). Uniwersum to ma wiele punktów stycznych z tym przedstawionym w DISHONORED (eter / tran, quasi-wiktoriański steampunk, etc.) i wątpię, żeby twórcy nie inspirowali się, albo przynajmniej nie znali twórczości MacLeoda.
Miniony rok był prawdziwym karnawałem dla wielbicieli rozgrywki w stylu low-profile i stealth, i jakkolwiek DISHONORED było naprawdę bardzo fajne, to dla mnie najlepszą skradanką 2012 (i w sumie kilku ubogich lat) było MARK OF THE NINJA.
Wszystkim, którzy po rozgrywce w DISHONORED czują pewien niedosyt a przy okazji lubią sobie poczytać, polecam powieść "Wieki światła" Iana R. MacLeoda (oraz jej kontynuacje). Uniwersum to ma wiele punktów stycznych z tym przedstawionym w DISHONORED (eter / tran, quasi-wiktoriański steampunk, etc.) i wątpię, żeby twórcy nie inspirowali się, albo przynajmniej nie znali twórczości MacLeoda.
Dishonored to gra która od niepamiętnych czasów sprawiła że wczułem się w role bohatera.
Naprawdę przy tej grze spędziłem tak miło czas że nie żałuję ani minuty spędzonej przy tym tytule.
Dishonored to gra która od niepamiętnych czasów sprawiła że wczułem się w role bohatera.
Naprawdę przy tej grze spędziłem tak miło czas że nie żałuję ani minuty spędzonej przy tym tytule.
Sorki że tu... Może ktoś wie co dzieje się z magazynem "lag"?
Był jeden numer ale chyba już sie poddali po hejtach niektórych...
Nope - drugi numer już się składa (w bólach i mękach, ale wyjdzie z całą pewnością).